To czytadło jest uosobieniem zła wszelakiego w dzisiejszej literaturze. Okropny styl, ograniczony zasób słownictwa, postacie płytkie jak kałuże, lektura, która nie wymaga żadnych szarych komórek. Chłam, który się sprzedaje, który sprawił, że zalał nas ogrom podobnych tworów z nurtu 'porno dla mamusiek', który obnażył wszelkie słabości dzisiejszego rynku czytelniczego. Ciężko dziś oddzielić tę najlepiej zarabiającą w historii quasi-pisarkę, to, co wytworzyła jej niezbyt bujna wyobraźnia od szumu, który wokół tej książki się wytworzył. Dziś nie ocenia się tej książki tylko jako marnej (co oczywiste) treści, każdy patrzy na nią, jako na fenomen wydawniczy. To właśnie on sprawił, że dziś także na ludzi czytających książki patrzy się nieco inaczej. Bo czym różni się czytanie '50 twarzy Greya' od oglądania choćby tak często wyśmiewanych 'Trudnych spraw'? (Podpowiem: prawdopodobnie tym, że twórcy tego drugiego zdają sobie sprawę z tego, jaką chałturę robią. Nie powiedziałabym tego o pani James). Pokazał, jak bardzo złe są gusta tych, którzy są główną siłą rynku czytelniczego i niestety, nie jest optymistyczną prognozą na przyszłość. Żółć wylana, jedna gwiazdka jak najbardziej zasłużona